Deweloper w sutannie
Wierni ze Zgierza, miejscowości nieopodal Łodzi, coraz głośniej wyrażają swoje niezadowolenie z działań swojego proboszcza. Ksiądz z parafii św. Katarzyny postanowił wejść na rynek nieruchomości, co nie spotkało się z aprobatą mieszkańców okolicy. Duchowny, który dawniej był znany z duszpasterskiej opieki, zyskał teraz nowy, nieoczekiwany przydomek: „deweloper w sutannie”. Parafialne działki, które kiedyś tętniły życiem – dzieci grały tam w piłkę, a starsi cieszyli się spokojem w otoczeniu przyrody – teraz zmieniły się w plac budowy.
Ksiądz na rynku nieruchomości
Wszystko zaczęło się, gdy na terenach należących do parafii pojawiły się koparki i ekipy budowlane. Na działce przy kościele św. Katarzyny, zamiast zieleni i miejsc do wypoczynku, zaczęły wyrastać cztery bloki mieszkalne. Celem inwestycji, jak twierdzi proboszcz, jest zapewnienie stałego dochodu kurii łódzkiej poprzez wynajem mieszkań. Pieniądze te mają posłużyć m.in. na remonty kościołów i inne potrzeby diecezji.
Pomysł budowy bloków nie spotkał się jednak z entuzjazmem wiernych. Mieszkańcy okolicznych bloków, którzy przez lata cieszyli się zielonym widokiem z okien, teraz muszą patrzeć na blaszany płot i rosnące za nim mury nowego osiedla. Zniknęły drzewa, ptaki i dzikie zwierzęta, które jeszcze niedawno były częścią codziennego życia mieszkańców. Dzieci, które miały tu przestrzeń do zabawy, muszą szukać innego miejsca na rozrywkę.
Głos mieszkańców
Jednym z najbardziej poruszonych zmianami mieszkańców jest starszy mężczyzna, właściciel mieszkania przy ulicy Śniechowskiego. Jeszcze niedawno jego okna wychodziły na spokojną, zieloną przestrzeń, w której sarny biegały pod oknami, a znajomi zazdrościli mu widoku. Teraz jednak jego krajobraz to tylko płot i ciężki sprzęt budowlany. „Jak człowiek wyglądał przez okno, to aż chciało się żyć”, wspomina z goryczą, dodając, że teraz nie ma już śladu po dawnej enklawie spokoju.
Mieszkańcy osiedla są zrozpaczeni. Według ich relacji, proboszcz nie zważając na dobro wspólnoty, realizuje plan, który według nich jest wyłącznie motywowany chęcią zysku. „Zabrali nam zieloną przestrzeń, zwierzęta, a dzieciom miejsce do zabawy” – mówi jeden z nich. Frustracja wśród lokalnej społeczności narasta, a wielu z nich uważa, że działania proboszcza są przeciwne wartościom, które sam głosi.
Ksiądz odpowiada na zarzuty
Pomimo fali krytyki, proboszcz parafii św. Katarzyny broni swojej decyzji. W wywiadach dla lokalnych mediów tłumaczy, że budowa bloków była pomysłem i poleceniem biskupa. On sam jedynie wykonuje polecenia kurii i nie jest odpowiedzialny za szczegóły inwestycji. „Proboszcz na oczy cegły nie widział”, mówi duchowny, argumentując, że teren, na którym powstają bloki, był wcześniej zaniedbany i nieużyteczny, porośnięty krzakami i zanieczyszczony śmieciami. Twierdzi, że prace budowlane pozwalają na zagospodarowanie obszaru, który dotychczas był jedynie terenem spacerowym dla psów.
Konflikt trwa
Choć proboszcz próbuje usprawiedliwiać inwestycję, mieszkańcy nie dają się przekonać. Dla wielu z nich utrata zielonej przestrzeni jest nieodwracalnym ciosem. Pojawiają się także głosy, że obecna sytuacja wpłynie negatywnie na życie lokalnej społeczności, a nowe osiedle jedynie pogłębi problem braku terenów rekreacyjnych w Zgierzu. Jedna z mieszkanek wyraża to wprost: „Tu nie da się już żyć”.
Kwestia inwestycji parafialnej wciąż budzi wiele emocji. Nie wiadomo, czy protesty mieszkańców coś zmienią, ale jedno jest pewne – proboszczowi, który dotychczas kojarzony był głównie z posługą duszpasterską, już na stałe przypisano nowe określenie: „deweloper w sutannie”.